Niespodziewanie relaks Tadashiego został brutalnie przerwany
głośnym pukaniem do drzwi. Zaraz potem do jego uszu doszedł słodki
głosik i cichy chichot sprawczyni hałasu.
- Dasiuuuuuu!
Gotowy, czy nie, wchodzę!
Drzwi do łazienki uchyliły się
lekko, a do środka nieśmiało wsunęła się Koroshio. Wyglądała teraz o
wiele lepiej, niż gdy rozstawali się pod łazienką. Marchewkowe włosy,
które musiała wysuszyć jakiś czas temu, zaplecione miała w luźny
warkocz. Na sobie miała duży, granatowy sweter i jeansy, a na stopach
białe, puchate króliczki. Najzabawniejsze był jednak fakt, że dziewczyna
odkąd weszła przez cały czas miała oczy zasłonięte wolną dłonią.
- Masz tutaj ubranie. Wzięłam stare ubrania taty, jeszcze ze
studiów, ale podejrzewam, że i tak będą za duże. Nie mam pojęcia co to,
ale sweter jest przyjemny w dotyku.
-
Na mnie wszystko będzie za duże - wymamrotał chłopak w pianę, chowając
się bardziej pod wodę. Zerknął na nią kątem oka, a widząc, że zasłania
oczy, z jego ust wyrwał się cichy śmiech, przez co zachłysnął się wodą.
Jednak nie rzucił żadnej kąśliwej uwagi, nie chcąc jej urazić. Wyglądała
po prostu bardzo słodko. Zwłaszcza w tym swetrze. Aż zapragnął patrzeć
na nią cały czas. Chciał, aby nie wychodziła. - Dziękuję - dodał, kiedy
złapał oddech. - Jesteś pewna, że się nie pogniewa?\
- Mój tato? No co ty. On to by oddał swoje ostatnie buty, gdyby ktoś go o to poprosił. Poza tym, tyle ma tych ciuchów, że nawet nie zauważy. - powiedziała z uśmiechem, łapiąc już za klamkę drzwi - Hmmm... Ale skoro będzie za duże, to może powinnam ci była od razu przynieść coś mojego. - zaśmiała się cicho, przez cały czas nie zdejmując dłoni z oczu - Miłej kąpieli, Dashi. Tylko nie siedź za długo, bo się skurczysz jak ubrania w praniu, a wtedy to już nawet moje ciuchy będą na ciebie za duże.
- Mój tato? No co ty. On to by oddał swoje ostatnie buty, gdyby ktoś go o to poprosił. Poza tym, tyle ma tych ciuchów, że nawet nie zauważy. - powiedziała z uśmiechem, łapiąc już za klamkę drzwi - Hmmm... Ale skoro będzie za duże, to może powinnam ci była od razu przynieść coś mojego. - zaśmiała się cicho, przez cały czas nie zdejmując dłoni z oczu - Miłej kąpieli, Dashi. Tylko nie siedź za długo, bo się skurczysz jak ubrania w praniu, a wtedy to już nawet moje ciuchy będą na ciebie za duże.
-
Bardzo śmieszne... - burknął na pożegnanie. Kiedy zamknęła drzwi,
postanowił wziąć jej słowa na nieco poważniej. Zaraz się wykąpał,
oczyszczając rany, po czym wyszedł z wanny. Otulił się miękkim
ręcznikiem, zbierając wodę z teraz już rozgrzanego ciała. Następnie
powycierał dokładnie włosy i zerknął na ubrania. Co ja bym bez niej zrobił? Zapytał sam siebie, sięgając po ciuchy.
Po
chwili do drzwi pokoju Rabićkówny dotarło pukanie. Chłopak
najwidoczniej wykąpał się już i zgodnie z jej prośbą czekał pod
drzwiami. W końcu ostrzegła go, że jeśli wejdzie bez pukania, nie ręczy
za siebie. Uśmiechnął się pod nosem, wycierając raz jeszcze mokre
kosmyki białym ręcznikiem. Po
chwili do jego uszu doszło stanowcze proszę, któremu nie mógł i nie
chciał się przeciwstawić. Otworzył drzwi i wszedł do środka.
Pokój Koroshio był dość duży i oczywiście jak cała reszta domu urządzona
w stylu dalekiego wschodu. Było tu jednak coś, co mu się nie zgadzało, a
mianowicie ogromny regał zajmujący niemal całą ścianę z mnóstwem
wypełnionych po brzegi książkami półek. Jeszcze dziwniejszym widokiem
była znajdująca się w rogu przy oknie sztaluga.
-
Jak się czujesz? - z rozmyślań wyrwało go pytanie samej właścicielki.
Dziewczyna siedziała po turecku na dużym łóżku z baldachimem, ściskając w
rękach kubek z jakimś gorącym napojem. Obok niej na tacy stały dwa
talerze z jeszcze parującymi pierogami i drugim kubkiem, za pewne dla
niego. - Chodź. Siadaj. Babcia przyniosła nam jedzenie na górę. Sama
poszła do domu. Uznała, że ma się już kto mną zająć. A poza tym musiała
coś pilnego jeszcze załatwić.
-
Ciekawe kto to taki - wywrócił oczyma, siadając obok dziewczyny. Jej
wyczulony zmysł powonienia z całą pewnością odkrył, że chłopak użyczył
sobie jej truskawkowych pachnideł. Nawet cudowna woń ciepłych pierogów
nie mogła zakryć tego zapachu. Odłożył ręcznik na bok i raz jeszcze
rozejrzał się po pokoju. - Wow - stwierdził krótko, wpatrując się w
regał pełen książek. Zdecydowanie to przykuło jego uwagę najbardziej. -
Lubisz książki? - Zapytał, uważając na słowa. Wolał nie używać słów,
które mogłyby bezpośrednio nawiązać do jej wady wzroku, choć i tak
pewnie to robił, nieświadomy. Kiedy siedział tylko z Koroshio, pewien,
że nikt nagle nie zakłóci ich rozmowy, czuł się spokojny. I odprężony,
dlatego bez krępacji sięgnął po kubek i upił łyk napoju, chcąc odkryć,
czym on jest.
-
Uważaj, gorące! Nie oparz się. - krzyknęła gwałtownie dziewczyna,
słysząc jak chłopak podnosi kubek - Jeszcze by tego brakowało. Jednego
dnia poparzony, przemoczony do suchej nitki i... - Nie skończyła zdania.
Umilkła, przygryzając lekko dolną wargę. Chciała z nim porozmawiać o
tym, co się stało na ulicy i zamierzała to zrobić jak najszybciej.
Uznała jednak, że teraz byłoby to zdecydowanie za wcześnie. - Lubię
czytać, jeżeli to miałeś na myśli, choć same książki też lubię. Ładnie
pachną. - zaczęła, odpowiadając na jego pytanie, a przy okazji
zmieniając szybko temat - Niestety trudno znaleźć w Polsce książki dla
mnie, a jeżeli już jakieś są, to tanio niestety one nie kosztują. Choć
moi rodzice i tak na mnie nie oszczędzają. Ale to nic. Lubię też jak ktoś inny mi czyta. - dodała, uśmiechając się do niego.
-
Domyśliłem się - westchnął. Trzymał kubek ostrożnie, za brzegi, racząc
się zapachem herbaty... bardzo lubił herbatę. Wręcz ją uwielbiał.
Niestety, w swojej kamienicy posiadał jedynie rdzewiejącą puszkę pełną
starych torebek, bardzo taniej zresztą herbaty. A ten napar pachniał
intensywnie, a zarazem delikatnie... z pewnością napój ten cieszył
więcej zmysłów niż tylko ten węchu. Nie mógł się doczekać, aby jej
spróbować, jednak wziął sobie ostrzeżenie dziewczyny do serca. - Nigdy
nie byłem za granicą, więc nie wiem, jak wygląda sprawa w innych
krajach, jednak... domyślam się, że musi być ciężko. I ciągle
zastanawiam się, skąd twoi rodzice mają na to wszystko pieniądze...
muszą cię naprawdę bardzo kochać - stwierdził w końcu. Doszedł również
do wniosku, że Koroshio ani razu nie zapytała go o jego rodzinę... co
nawet go cieszyło. I nadal nie zaczęła tematu, który pewnie teraz drążył
pokaźną dziurę w jej myślach.
-
Wiesz, nie mam rodzeństwa. Jestem jedynaczką, czyli oczkiem w głowie i
całym światem moich rodziców, jak mi kiedyś powiedziała babcia. Mój tato
ma jakąś własną firmę, którą przekazał mu dziadek. Nie wiem co
dokładnie robi, ale jak widać mu to wychodzi. - powiedziała, upijając
łyk herbaty. Przez dłuższą chwilę trzymała w ustach gorący płyn,
napawając się nie tylko jego zapachem, ale również i smakiem, a przy
okazji rozgrzać się jeszcze nieco - Powiedz mi coś o sobie. Ty o mnie
wiesz już prawie wszystko, a ja o tobie kompletnie nic. Chyba nie jesteś
jakimś seryjnym mordercą, co? - zażartowała, chcąc rozładować nieco
atmosferę. Prawda była taka, że już od dłuższego czasu chciała się o nim
czegoś więcej dowiedzieć, ale miała nadzieję, że sam coś jej powie.
Najwyraźniej jednak nie należał do zbyt wylewnych, przez co tak długo
zastanawiała się, nim w końcu zadawała mu pytanie.
Czarnowłosy
słuchał jej uważnie, dmuchając we wrzątek, by po chwili odrobinę się
napić. Herbata naprawdę uraczyła jego podniebienie, choć jak na jego
gusta, powinien wsypać tu co najmniej z pół torebki cukru. Uwielbiał
słodkie rzeczy. A posłodzona herbata... mógłby upijać się tym nektarem
bogów godzinami, a nawet dniami. Czasami tak robił. Prośba rudowłosej
całkowicie zbiła go z tropu. Wiedział, że prędzej czy później podobna
sytuacja nastąpi, jednak nie przygotował się na nią ani trochę... nie
pozostało mu więc nic, jak powiedzieć prawdę. No cóż, z niewielką
domieszką kłamstwa.
-
O sobie? Cóż... nie jestem mordercą, a już na pewno nie seryjnym -
wymamrotał pod nosem. - I raczej na takiego nie wyglądam. Prędzej na
mordowanego niż mordującego... - wyjaśnił z niejakim zażenowaniem, co
chwila upijając trochę z kubka. - Mam dziewiętnaście lat i rzuciłem
szkołę rok temu... wtedy właśnie przeprowadziłem się do Warszawy.
Głównie to pracuje w różnych miejscach... najczęściej jako kelner w
barach dla typowych pijaczyn, a przynajmniej próbuję pracować. No i...
mieszkam sam - dodał. Większość z tych rzeczy stanowiła prawdę, o ile
prawdą można to było nazwać.
Dziewczyna
przez cały czas uważnie go słuchała. Nie przerwała mu, ani jeden raz,
choć tak bardzo ją korciło, by się wyłamać i zadać pytanie. Postanowiła
jednak poczekać do końca, obsypując go potem kolejną dawką swojej
niepohamowanej ciekawości.
- Dlaczego rzuciłeś szkołę? Po co
tutaj przyjechałeś? Masz tu kogoś? Jeżeli tak, to czemu mieszkasz sam?
Chcesz być sam? - zapytała, ostatnie pytanie zadając zdecydowanie
ciszej, bojąc się, że odpowiedź będzie twierdząca - Uhm... Wybacz.
Zadaję za dużo pytań, ale wiesz... Uhm... Nie ważne. Nie musisz
odpowiadać.
Jednak
jej rozmówca jedynie pstryknął ją palcem w nos. Nie irytowała go to,
wręcz przeciwnie, ani nie krępowało. Uznawał to za naprawdę urocze i...
całkiem miłe. To, jak bardzo się nim interesowała.
-
W porządku - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jeżeli naprawdę
cię to ciekawi, to nie mam nic do ukrycia... akurat tobie jestem w
stanie opowiedzieć wszystko o sobie. - Jestem sam... - zaczął cicho. -
I... bycie samotnym na dłuższą metę jest całkiem fajne i raczej
polubiłem to, dopóki człowiek nie zaczyna wariować. Przeprowadziłem się
tutaj, ponieważ... ponieważ miałem już dość mojego życia - podrapał się
po karku, wpatrując w ciemny płyn w swoim kubku. - Tak, chyba dlatego...
Jestem już dorosły, uznałem, że nie potrzebuję wciągać się w coś
takiego jak państwowa edukacja... radzę sobie dobrze i bez
wykształcenia.
-
Szkoda... Koroshio posmutniała nieco słysząc jego
słowa. Nie wiedziała czego się spodziewała. Po prostu nie sądziła, że
ktoś mógł wybrać i lubić to, czego ona nienawidzi, a na co została
skazana. Westchnęła cicho, przyciągając kolana do piersi i obejmując
ramionami nogi. - Lubisz ciastka, Dashi? - spytała po chwili,
chcąc przerwać dziwną ciszę, która zapanowała między nimi.
-
Lubię - odparł, popijając herbatę, a po chwili odłożył ją na szafkę.
Legł w tył, kładąc się na łóżku tuz przed nią. Spojrzał na nią z dołu,
nieco skrępowany tą nagłą ciszą. Przekrzywił głowę, patrząc na jej
smutną buźkę. Zastanawiał się, co było tego powodem. - Powiedziałem coś
nie tak? - Zapytał, całkowicie poważnie. Miał wrażenie, że ją
rozczarował... ale przyczyna tego owiana została tajemnicą, którą
właśnie próbował odkryć. - Nie tego... się po mnie spodziewałaś, co...?
-
Nie. Nie przejmuj się mną. Jestem po prostu tylko trochę zmęczona.
Wiesz, po tym co się... - Po raz kolejny ugryzła się w język, bojąc się
zaczynać rozmowę o ich nieprzyjemnym spotkaniu w uliczce. Nie wiedziała
dlaczego ten temat był dla niej tak wielkim taboo. Przecież nigdy nie
miała problemu z zadawaniem pytań. Teraz jednak było inaczej. Czuła, że
Dashi nie mówi jej prawdy, robiąc to jednak z jakiegoś ważnego powodu. -
Jeżeli masz ochotę, w szafce nocnej powinnam mieć pudełko, a w nim
jeszcze kilka ciastek. Częstuj się śmiało. - dodała, siląc się na
uśmiech.
Wówczas
poczuła, jak jego delikatna dłoń dotyka jej policzka, a następnie
delikatnie głaszcze go opuszkami palców. Z pewnością należało to do
jednych z przyjemniejszych doświadczeń dzisiejszego dnia.
-
Jeśli jesteś zmęczona, to kładź się - powiedział z wyraźnie wyczuwalną
troską w głosie. Przybrał naprawdę miłą i ciepłą barwę, przyjemną dla
uszu. Relaksującą. - Powinnaś odpocząć. Należy ci się. Jeśli chcesz, to
pójdę już. No chyba, że wolisz, żebym został... w takim razie mogę być
twoim prywatnym seryjnym mordercą, na wypadek, gdyby ktoś próbował
zakłócić twój sen.
Koroshio
zadrżała, czując na policzku ciepłą dłoń chłopaka. Nie spodziewała się
takiego gestu z jego strony, ale to nie zaskoczenie wywołało u niej taką
reakcję. To przez dziwny prąd, który przeszedł z opuszków palców
bruneta na jej skórę, rozprzestrzeniając po całym jej ciele przyjemne
ciepło. Nie potrafiła wytłumaczyć tego, co działo się w jej brzuchu, gdy
jego nadzwyczaj ciepły i przyjemny głos zaczął pieścić jej uszy. To
uczucie było dla niej zupełnie obce, ale równocześnie niezwykle
przyjemne.
- Nie. - powiedziała, łapiąc go za rękę i
splatając swoje palce z jego - Nie chcę. Wolę, żebyś został jako
Tadashi. Tajemniczy chłopak, którego poznałam na ławce nad rzeką i
którego lubię na tyle mocno, że nie odbiorę mu jego sekretów. - dodała,
opierając głowę na poduszce i wyciągając się na łóżku, przez cały czas
trzymając go za rękę - Nie wiem jak wytłumaczę cię przed rodzicami, ale
nie chcę, żebyś poszedł. Chyba wolno mi choć raz być samolubną.
-
Wiesz co ci powiem? - Uśmiechnął się lekko. Odczuł przemożną ochotę
położenia się obok rudowłosej, ale to było już za dużo. O wiele za dużo.
Dlatego cieszył się jedynie dotykiem jej dłoni, siedząc obok. - Przy
mnie możesz być samolubna zawsze. Nie przeszkadza mi to. I wiesz co?
Bardzo to lubię - rzekł, zerkając na nią kątem oka, a potem przenosząc
wzrok na teraz już jedynie lekko ciepłe pierogi. - Mam nadzieję, że
twoja babcia nie pogniewa się, jeśli ich nie zjemy.
Parsknęła
cichym śmiechem, powstrzymując chichot. Mimo to musiała przyznać, że i
tak pozwalała sobie przy nim na więcej niż przy innych. Choć znała go
tylko dwa dni, czuła się przy nim niezwykle swobodnie, jakby znali się
całą wieczność.
- Nie... Nie ona. Poza tym, zawsze
możemy poprosić o pomoc Mihno. Na pewno się ucieszy.
To
był naprawdę długi dzień. Nastolatka czuła jak oczy jej się powoli
zamykają. Ale nie chciała jeszcze iść spać. Nie mogła. Musiała coś
jeszcze zrobić. Poprosić go o coś co zawsze chciała zrobić. W końcu
pozwolił jej być samolubną, wręcz nawet i do tego namawiając.
- Dashi... - zaczęła cicho - Pytanie czysto teoretyczne.
Obraziłbyś się, gdybym cię zapytała, czy byś mnie przytulił?
Czarnowłosy
odsunął jej kubek dalej, aby przypadkiem nie spadł z szafki. Czy
obraziłby się, gdyby o to zapytała? Raczej nie, przynajmniej tak myślał.
Delikatny uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy. Nie w jej
towarzystwie. Nie po takim dniu, kiedy czuł się i wyglądał, jakby go
walec przejechał, a mimo wszystko, mógł wywołać na jej twarzy uśmiech.
-
Też mam do ciebie pytanie czysto retoryczne - powiedział cicho, wręcz
szeptem, wsuwając się na łóżko tuż obok niej. - Obraziłabyś się, gdybym
to zrobił? - Zadał pytanie, jednak nie czekał na pozwolenie. Po prostu
ją objął, wciskając się w poduszkę, a jej w zamian za to użyczył swojego
ramienia.
-
Skoro jest czysto retoryczne, w takim razie nie powinnam, na nie
odpowiadać, prawda? - szepnęła, a na jej twarz wkradł się uśmiech pełen
szczęścia. Lekko zadrżała. Przyjemny prąd i ciepło znów rozeszło się po
całym jej ciele, wraz z jego dotykiem. Nie zastanawiając się nad tym ani
trochę, bez krępacji wtuliła się w niego. - Wiesz... Jesteś... Jesteś
pierwszy. Jeszcze żaden chłopak mnie tak nie przytulał. - dodała, nieco
zaspanym już głosem na wpół śpiąc. Po czym nie zaczekawszy nawet na jego
reakcję, zasnęła.