poniedziałek, 6 kwietnia 2015

"A to dowodzi jedynie, że rządzi tu hajs"

'Kolejny niesamowity dzień w świcie ludzi!' Pomyślałam radośnie po przebudzeniu w dosyć małym pokoju z dużym łóżkiem na środku. Obok niego stała szafka z lampą, a na niej sztylet z czarną rękojeścią i fioletowy zegarek wskazujący 5:30.'Jak zwykle wstałam zbyt wcześnie...' Ściany tego pokoju były białe jak  w psychiatryku. Skąd to wiem? Dużo o tym miejscu słyszałam i nie były to miłe oceny, ale co się dziwić? W końcu to miejsce dla osób chorych psychicznie. Ubrałam na siebie czarne jeansy i do tego szarą bluzkę, a następnie poszłam rozczesać włosy. Kolejną rzeczą, którą zrobiłam to było sprawdzenie dzisiejszego zlecenia.'Aleja Jerozolimska 4. Kiedyś byłam niedaleko tego miejsca na śniadaniu, więc łatwo trafię na miejsce.' Szybko zrobiłam sobie śniadanie, spakowałam się do szkoły i wzięłam sztylet z szafki. Chwilę przyglądałam się ostrzu oceniając jego jakość. 'Trzeba trochę naostrzyć... Że też nie mam na to aktualnie czasu...' Nagle dostałam SMSa: "Masz to zrobić jak najszybciej, im dłużej zwlekasz tym mniejsza zapłata." Schowałam sztylet do specjalnego schowka w jeansach i popędziłam do drzwi o mało nie zapominając o kluczach od motoru i domu. Zamknęłam mieszkanie, zeszłam po schodach i wyszłam na dwór. Było jeszcze kompletnie ciemno, jednak uwielbiałam tą porę dnia. Nie można spotkać żadnego człowieka, chociaż są oni doprawdy pocieszni.'Tacy są głupi, zalatani i delikatni...' Wskoczyłam na motor, włożyłam kluczyki do stacyjki i odpaliłam.'Ten dźwięk silnika jest niesamowity.' Pomyślałam z uśmiechem, pędząc pustymi ulicami stolicy.' Kolejny plus tak wczesnej pory- żadnych korków. Co prawda nie jest to dla mnie żaden problem z takim urządzeniem, ale mimo wszystko czuć, widać i słychać różnicę.' Po jakoś pięciu minutach jazdy byłam już na miejscu. Spojrzałam na adres, żeby sprawdzić numer mieszkania- 13.'Podobno jest to pechowa liczba... Przypadek? Nie sądzę? Nie wiem, mało mnie to obchodzi.' Zeszłam z motoru i podeszłam do brązowych drzwi czwartej klatki, a następnie nacisnęłam na klamkę. O dziwo otworzyły się i mogłam wejść do środka. Weszłam po schodach na odpowiednie piętro i zapukałam do drzwi. Po jakoś 32 sekundach zza drzwi rozległo się pytanie:
-Kim jesteś i czego chcesz?- 
Słysząc to udałam, że posmutniałam, a następnie cicho, lecz wystarczająco głośno odpowiedziałam:
- Nazywam się Mai i się tak trochę zgubiłam, proszę pana.-
-Won mi stąd bo zadzwonię na policję!- zagroził mi w odpowiedzi. 'Nosz... Klient nie będzie zadowolony jeśli zabije paru gliniarzy...'
- Proszę Pana, ale ja tylko chcę skorzystać z telefonu i już znikam. Proszę, niech mi Pan pozwoli.- 
Po chwili drzwi się otworzyły.
- Właź- powiedział lakonicznie, wpuszczając mnie do środka. Mieszkanie nie było zbyt duże i wyglądało na to, że mieszka sam. Co dużo mi ułatwiało. Mój cel poszedł na chwile do innego pokoju, a następnie wrócił z telefonem w ręce. Jednak coś nie pasowało... Druga rękę trzymał za plecami, więc możliwe, że mnie rozpoznał. Podał mi telefon, mówiąc:- Tylko nie zbyt długo, bo mnie będzie ta rozmowa zbyt dużo kosztować.-
-Niech pan się nie martwi.- zaczęłam z niewinnym uśmiechem, biorąc do lewej ręki telefon, a prawą sięgałam po sztylet.-To naprawdę nie zajmie mi zbyt długo.- dokończyłam wyciągając z ukrycia sztylet.
- Wiedziałem, że to ty...- wyciągnął pistolet zza pleców.
- A jednak mnie wpuściłeś do mieszkania. Doprawdy głupie... Czym się tu dziwić? W końcu jesteś człowiekiem.- powiedziałam ze złośliwym uśmieszkiem.- Dobra, "kochaniutki". Czas upływa, a zapłata moja coraz mniejsza, więc po prostu odłóż tą broń. Dzięki temu czynowi świat stanie się piękniejszy.- powiedziałam radośnie na myśl o zapłacie.
- Jesteś chora.-powiedział i pociągnął za spust. Jednak nie miał zbyt dobrego cela i dostałam w lewe ramię. 'Ciekawe do czego celował?' Pomyślałam w tym samym momencie, kiedy zatapiałam sztylet po rękojeść w jego serce.
- Frajer. - powiedziałam na głos, patrząc na ciało leżące całe we krwi przede mną.- Dzięki Tobie będę musiała jakoś się wytłumaczyć w szkole z tego. Eh... Może nikt nie zwróci uwagi?- Wyciągnęłam moją komórkę i wybrałam numer do zleceniodawcy.- Zrobione.- Oznajmiłam, robiąc zdjęcie martwego i wysyłając do mojego rozmówcy.
- Świetnie, choć trochę  dużo czasu Ci to zajęło... Za 2 minuty kasa będzie na Twoim koncie. 70 złoty za karę, że tak długo musiałem czekać.- usłyszałam w słuchawce, a we mnie aż zawrzało.
- Umawialiśmy się na 150 złoty!- krzyknęłam wściekła.
- Jak chcesz to może być 50 złoty.-
- Znajdę Cię i zabiję.-
- Zapraszam.- powiedział z ironią i zakończył rozmowę.
- Uwierz mi, że skorzystam z zaproszenia...- powiedziałam i wyskoczyłam przez okno z 1 piętra. Byłam ostro wkurzona, więc nie zważałam na ból w lewym ramieniu. Wsiadłam na motor i pojechałam do szkoły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz