Dochodziła 17 na zegarze wiszącym tuż za ladą. Słońce powoli chyliło się ku zachodowi, a księżyc nieśmiało wznosił się na niebie, co przyprawiło Tomohisę o przyjemny dreszcz. Jakoś tak lubił wieczory, kiedy to powietrze było nieco chłodniejsze, a przyjemny wietrzyk mierzwił mu czuprynę. On sam stał właśnie tuż przed niewielkim sklepem muzycznym, w którym pracował, wypalając papierosa. Odetchnął jeszcze kilka razy i schował się w środku. Usiadł za ladą i wrócił do czyszczenia kostek do gitary.
- Tomo, ja już lecę. Zostajesz sam. Poradzisz sobie? – Agata poprawiła misternie ułożone włosy i spojrzała na niego spode przyklejonych rzęs. Zatrzepotała nimi niewinnie. Najwyraźniej spieszyła się na randkę ze swoim nowym chłopakiem.
- Jasne, baw się dobrze – uniósł tylko na chwilę wzrok i sięgnął po klucze. Zamknie sklep dokładnie o 20, ale i tak podejrzewał, że już nikt w nim dzisiaj nie zagości. Jakże mile się więc zdziwił, kiedy białowłosy chłopak minął się z Agatą w przejściu.
Odruchowo stanął na baczność, nie mogąc z siebie wyzbyć tej japońskiej maniery.
- Dobry wieczór, w czym mogę pomóc – zapytał zmuszając się do nikłego uśmiechu. Mimo wszystko coś zaczynało z niego wyłazić. Coś z natury Europejczyka. Oj nie dobrze, Susanoo… nie dobrze.
- Dobry wieczór. - odpowiedział chłopak, spoglądając na sprzedawcę obojętnym wzrokiem. Ludzie nie zajmowali zbyt wysokiego miejsce w rankingu Tsukiyomiego. Zawsze uważał je za istoty słabe, ale równocześnie podstępne i zdradliwe, dopóki sam nie stał się śmiertelnikiem i nie poznał ich lepszych stron.
Nastolatka ogarnęło dziwne uczucia, sprawiające iż nie mógł, albo raczej nie chciał oderwać wzroku od bruneta. Coś podobnego poczuł już, gdy tylko przekroczył próg tego sklepu. Przez chwilę miał wrażenie, że wrócił do domu, gdzie wszystko i wszyscy czekają na niego z szeroko otwartymi ramionami. Zdawało mu się, że dziwna siła przyprowadziła go do tego sklepu, nie tylko ze względu na jego muzyczny asortyment i ciekawie wyglądającą witrynę.
Nie usłyszawszy odpowiedzi na swoje pytanie, wrócił na swoje miejsce. Wyciągnął spod lady ostatnią partię zakurzonych kostek do gry. Dmuchnął w warstwę kurzu i zakaszlał odganiając ją od nosa. Wciąż jednak obserwował swojego klienta, do którego coś go ciągnęło. Czuł jakieś znajome uczucie, jakby znał ów człowieka od zawsze, a mógłby przysiąc, że widzi go po raz pierwszy.
- To ich najnowszy album – rzucił, kiedy zobaczył że chłopak przystanął przy wystawionym albumie jednego z rockowych zespołów, zresztą bardzo dobrych zespołów trzeba dodać. W tym jednym ludzie nie mieli sobie równych. W tworzeniu muzyki.
Białowłosy obrócił się napięcie, nie mogąc nie skorzystać z okazji jeszcze jednego spojrzenia na chłopaka. Nie wyglądał dla niego jakoś zbyt specjalnie, ot jeszcze jeden zwykły śmiertelnik, możliwe, że wiekiem zbliżony nawet do jego ciała. Może mógłby i zostać jego znajomym czy nawet kolegą, gdyż widać było, że mieli podobne pasje. Może nawet byłby w stanie się z nim zaprzyjaźnić, z radością w końcu uświadamiając sobie, że nie musi być już dłużej sam. Szkoda tylko, że ich znajomość nie wytrzyma do rana.
- Uhm... Tak. - mruknął coś niedbale, za bardzo nie wiedząc jak odpowiedzieć. Choć przebywał na ziemi już dosyć spory kawał czasu, to przez swój dziwny sposób bycia, wciąż nie wiedział jak powinna wyglądać normalna rozmowa ludzi.
Tsukiyomi z wielkim trudem odwrócił wzrok od sprzedawcy i spojrzał na wiszące na ścianie gitary z wyraźnym zainteresowaniem. Szybko jednak ostudził swój zachwyt instrumentami, zastanawiając się w jakim celu tutaj w ogóle przyszedł. I tak przecież nie miał już żadnych pieniędzy. Dopiero co pojawił się w stolicy, dzięki uprzejmości, albo raczej nieuprzejmości kilku uroczych dziewcząt, które z chęcią wzięły biedaka na autostopa, żeby potem wyrzucić go w środku lasu. Powinien teraz chodzić po mieście, gorączkowo szukając jakiegoś lokum, a przede wszystkim pracy dla siebie, gdyż i tak sen pod gołym niebem bardziej do niego przemawiał.
Susanoo skończył czyszczenie kostek i odłożył ścierkę podchodząc do chłopaka, bo przecież i tak nie miał nic innego do roboty. Powiódł wzrokiem za jego spojrzeniem i uśmiechnął się nieco, ściągając ze ściany jedną gitarę.
- Chcesz spróbować – zapytał podając mu instrument. Każdy zainteresowany nowym sprzętem, mógł u nich go wypróbować i porównać z innymi, nawet jeśli i tak nie zamierzał ich kupić. Właśnie takie odniósł wrażenie od tego chłopaka. Wydawał się być taki kruchy i zagubiony, jakby dopiero co próbował się tu odnaleźć. – Jesteś nowy w Warszawie? – zagadnął go jakoś tak nie chcąc pozostać obojętnym. Miał przecież pracować nad swoim charakterem a pomoc przybyszowi jakby wpisywała się w kanon takiej też pracy.
Siedemnastolatek zamyślił się przez chwilę, zachłannym wzrokiem patrząc na instrument. Przecież mógł go wypróbować, nawet jeżeli nie mógł go kupić. Zawsze może powiedzieć, że mu nie podpasowała lub inną tego typu bajkę. Chociaż z tym mógłby być problem, gdyż chłopak nie lubił, a czasem nie umiał kłamać. Mimo wszystko, lekko kiwnął głową i wziął gitarę do rąk. Przecież może minąć bardzo dużo czasu, zanim następnym razem będzie miał szansę zagrać.
- Tak. Dzisiaj przyjechałem. - powiedział, szarpiąc kilka strun - To aż tak widać? - zapytał po chwili, znów patrząc na swojego rozmówcę. Nie był pewien czy fakt, że tak łatwo go rozszyfrować go bardziej zadziwia, czy przeraża. Wiedział jednak, że jeżeli chce pozostać nierozpoznawalny, to musi coś z tym zmienić. Oczywiście musiałby jeszcze tego chcieć.
Brunet wzruszył nieco ramionami siadając na ladzie i przyglądając mu się nieco uważniej.
- Nie – skłamał gładko, zaraz zagryzając nieco wargę. – To znaczy… nie wiem – wyjaśnił wzdychając nieco ciężko. Przecież nie mógł mu walnąć prosto z mostu, że widać bo jeszcze chłopak mu się tu załamie, a przecież dążył do czegoś zupełnie odwrotnego. Chciał mu pomóc, a nie dobijać. Poczochrał się po włosach i zamknął na moment oczy.
- Jeśli chcesz to mogę cię po niej oprowadzić – zaproponował z delikatnym uśmiechem, starając się zręcznie lub troszkę mniej odwrócić temat od swoich mizernych prób łagodnego wyjaśnienia chłopakowi, że wszystko widać jak na dłoni. Tylko… może właśnie nie było widać, a on jako że znajduje się na tej planecie już wiele wieków, przyzwyczaił się do takiego widoku? Tego nie mógł sprawdzić, nie wiedziałby jak to zrobić.
Umilkł na trochę tylko wsłuchując się w delikatną melodię graną przez białowłosego chłopaka. Miał wrażenie, że gdzieś w odmętach jego pamięci słyszy tę samą melodię. Dawno już zapomnianą pieśń. Zacisnął mocniej wargi potrząsając nieco głową. Musiało mu się coś pomieszać.
- Tomohisa – wyciągnął do niego dłoń w przyjaznym geście. – Grasz fenomenalnie – komplementował go.
Tsukiyomi westchnął tylko cicho, zakańczając tak dobrze mu znaną starą melodię sprzed lat. Nie zareagował zbytnim entuzjazmem na propozycję i przyjacielski gest Tomo. Wręcz przeciwnie. Wydawał się rozczarowany i nieco smutniejszy niż chwilę wcześniej, o ile to w ogóle było możliwe. Tak jakby słowa chłopaka sprawiły mu ogromny ból.
- Dziękuję, ale nie jestem wcale aż taki dobry.
Bóg księżyca z lekkim żalem, odłożył instrument na miejsce, gdzie wisiał wśród reszty pięknych gitar. Nieśpiesznie odwrócił się do bruneta i z niepewnością spojrzał na jego dłoń, od dłuższego czasu układając sobie w głowie odpowiedź.
- To miło z twojej strony. Dziękuję. - powiedział dziwnie obojętnym tonem. Nie mógł nie docenić życzliwości i uprzejmości tego człowieka, który gotów był poświęcić swój wolny czas dla dopiero co poznanego chłopaka. Cenił sobie takich ludzi i był im wdzięczny, że jeszcze tacy istnieją na świecie. - Mam jednak nadzieję, że jutro też będziesz tak chętny do pomocy. - dodał, nie mogąc się powstrzymać. Prawda była taka, że Tsukiyomi od początku wiedział, że nie będzie mu dane skorzystać z tej uprzejmości i miasto będzie musiał zwiedzić na własną rękę. Doskonale wiedział, że gdy chłopak rano otworzy oczy, nie będzie pamiętał wysokiego siedemnastolatka o rzucającym się w oczy kolorze włosów, który dał w sklepie popis swoich umiejętności gry na gitarze. Tak było zawsze. Jeszcze nie spotkał takiej osoby, która by go nie zapomniała. - Aleksander. - powiedział w końcu, ściskając jego wyciągniętą dłoń.
To było zaledwie kilka sekund, a może nawet ich ułamki, ale oboje wyraźnie to poczuli. Prąd biegnący między ich dłońmi i to dziwne uczucie ciągnące ich do siebie, które zwiększyło swoją siłę niemal dziesięciokrotnie. W głowie pojawiły się jakieś obrazy, urywki wspomnień, ale i bez nich wiedzieli już o sobie wszystko.
Susanoo pierwszy zerwał uścisk, a jego przyjazny uśmiech zniknął tak szybko jak się wcześniej pojawił. Teraz kiedy wiedział z kim ma do czynienia, nie miał pojęcia co też jego rozmówca może zrobić.
- Kopę lat, Tsuki – rzucił najswobodniej jak potrafił mimo wszystko, obserwując go wyraźnie. Jego zmianę dało się zauważyć jedynie w oddechu, który nieco przyspieszył. Z jednej strony panowała w nim euforia, bo wreszcie spotkał swojego brata, którego stracił dawno temu… z drugiej jednak obawa przed jego ruchem i nikły strach. Poczuł gulę w gardle i przez chwilę pożałował tego swojego marnego ludzkiego ciała…ale zaraz znowu uznał, że nie ma co się wstydzić. W końcu Tsukiyomi też takie posiadał. Odetchnął głęboko nakazując sobie spokój, po czym ponownie zasiadł na ladzie.
- Wiedziałem, że coś wielkiego zbliża się do Warszawy, ale w życiu nie wpadłbym na to, że to możesz być ty – gładko przeszedł na japoński uznając że będzie im łatwiej komunikować się w tym języku. – Z dodatkiem panny materialistki mamy całą rodzinkę w komplecie – uśmiechnął się krzywo.
Trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje z twarzy białowłosego, na której jak zwykle panowała mina niewzruszeni i obojętności. Sam chłopak natomiast cały drżał wewnętrznie, nie mogąc uwierzyć w swoje szczęście. Przyjechał to tego zdecydowanie za głośnego i zatłoczonego miasta jedynie tylko po to, aby odnaleźć dawno utracone rodzeństwo. Miewał różne odczucia co do brata. raz mając do niego urazę i wymyślając najróżniejsze tortury jakie na nim wypróbuje, żeby w następnym znów momencie cholernie za nim tęsknić i pragnąc znów zamienić choć kilka słów. Kiedy Susanoo nareszcie przed nim stał, bóg cudem powstrzymywał się przed rzuceniem na niego chcąc go uściskać i udusić jednocześnie.
- Powiedziałbym nawet, że i więcej. - odparł po chwili milczenia, które zapadło między nimi. Jego ton wyraźnie się zmienił. Stał się bardziej stanowczy i pewniejszy, choć wciąż nieco przygaszony i spokojny. - Czyli Ama też tutaj jest? Fantastycznie. To aż się prosi o spotkanie rodzinne.
Brunet ostrożnie skinął głową nie specjalnie ciesząc się na pomysł rodzinnego spotkania. Co jak co… ale z Amaterasu miał na bakier mimo całego wysiłku jaki wkładał by mu przebaczyła. Zwyczajnie słońce i burza raczej nigdy się nie dogadają, każde chce dominować.
Zamknął na moment oczy naprawdę nie mogąc uwierzyć w to ich spotkanie. Teraz wszystko zaczynało mu pasować. Już wiedział skąd znał tę melodię. Odchrząknął zaraz, wracając do rzeczywistości.
- Żadnej rodzinnej stypy – mruknął tylko zeskakując z lady i zerkając na zegarek. Uznał, że czas najwyższy sprzątać w sklepie. – Masz już jakieś lokum, Tsuki? – zapytał brata rzeczowym tonem. Przecież nie odmówi mu pomocy, kiedy widzi jaki ten jest zagubiony. To wrażenie niestety nie zniknęło.
- Coś ty się zrobił taki dziki, Sus? Nie masz ochoty wygarnąć komuś tego i owego? - zapytał, znów nie potrafiąc w moment ugryźć się w język i zachować złośliwych pytań dla siebie. Szybko jednak się zreflektował, uświadamiając sobie, Susanoo jednak interesuje jego los. Poza tym wciąż był jego bratem.
- Przepraszam. - powiedział wzdychając cicho i przecierając zmęczone oczy - Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć, że tak łatwo udało mi się ciebie znaleźć i to jeszcze za nim w ogóle zacząłem szukać. - dodał, nieudolnie próbując usprawiedliwić swoje gwałtowne jak na niego zachowanie - Nie... Nie mam jeszcze nic. Jak mówiłem, dopiero co tutaj przyjechałem, a właściwie to przyszedłem i nie zdążyłem jeszcze za niczym się rozglądnąć.
Wziął głęboki wdech zanim mimowolnie spiorunował go wzrokiem. Nie minęło dziesięć minut od momentu rozpoznania siebie nawzajem, a Tsukiyomi już zaczynał grę starszego brata oraz wytykanie mu jego wad. Uśmiechnął się do niego jednak delikatnie, opierając dłonie o ladę.
- Doprawdy? – uniósł lekko brew. – W takim razie znam świetne miejsce dla ciebie – oznajmił z ironią wyraźnie widoczną w głosie. – Pod jednym mostem jest siedlisko bezdomnych. Świetnie się z nimi odnajdziesz, gwarantuję Tsuki – puścił do niego oczko, kucając teraz za ladą by pozamykać wszystkie szafki i wyciągnąć kasę. Przeliczył ją szybko, zapisując wszystko na karteczce, po czym znów spojrzał na brata.
- Mam wolny pokój – oznajmił w końcu. – Angela z pewnością nie będzie miała nic przeciwko nowemu lokatorowi – dodał zaraz, już wyciągając telefon by przekazać kobiecie, że nie wróci do domu sam i potrzeba większej kolacji. Dodał też, że znalazł lokatora do ostatniego wolnego pokoju. – A jutro… poszukamy ci pracy – stwierdził zaraz lustrując brata od stóp do głowy. – Trzeba będzie coś zrobić z twoją postawą, Tsuki. Więcej pewności siebie – skwitował tylko pod nosem.
Bóg księżyca nieco się oburzył uwagą brata na temat idealnego lokum dla niego, jednak nie dał tego po sobie poznać. Spojrzał na brata wymownym wzrokiem, dając mu w ten sposób znać, że nie ma ochoty więcej słuchać takich uwag.
- Pracę? - zapytał niepewnie Tsuki, lekko się krzywiąc na dźwięk tego słowa. Zdołał już przemilczeć nawet pytanie na temat kim jest Angela, ale tego po prostu nie mógł zostawić bez wyjaśnień. Nie chodziło o to, że był leniwą osobą, bo taką nie był. Wciąż jednak uważał się za boga, nawet jeżeli dawno przestał nim być, sądził iż po prostu nie powinien zniżać się do tego poziomu. - Ehh... Czasami zastanawiam się kto tu jest starszym bratem... - westchnął po chwili, czując na stanowczy wzrok Susanoo. Wolnym krokiem podszedł do bruneta i bez krępacji potargał mu i tak już rozczochrane włosy. - Tęskniłem za tobą mały.
Miał gotowy przytyk na to jego pytanie o pracy, a jeszcze większy na uwagę o stopie starszeństwa, ale to wszystko wyblakło po geście jaki nastąpił następnie.
- Mały? – uniósł lekko brew odsuwając się od niego i próbując doprowadzić swoje włosy do poprzedniego ładu, który u siebie widział. Patrzył teraz na brata z wyraźną urazą, jaka przystała na człowieka. Jak on mógł tak bezczelnie popsuć jego fryzurę...
- Nie jestem znowu taki mały!
Kiedy już wypowiedział te słowa, zdał sobie sprawę z tego jak dziwnie one tu zabrzmiały. Tsuki był od niego zdecydowanie wyższy, no i jakby nie patrzeć starszy. Brunet znów zamknął na moment oczy, po czym wydusił z siebie ledwie dosłyszalne.
- Ja za tobą też tęskniłem… - Susanoo spojrzał przelotnie na brata, po czym odkaszlnął nieco. – A praca ci potrzebna do utrzymaniu się przy życiu – oznajmił rzeczowo. – Takie panują zasady na ziemi… ludzie już nie wierzą w istnienie bogów.
- Wiem... Wystarczająco dużo razy się o tym przekonałem. - powiedział z grymasem na twarzy, nieco przy tym pochmurniejąc. Wolnym krokiem podszedł do szyby sklepowej i spojrzał prze nią na, mimo późnej pory, wciąż tętniącą życiem ulicę, rozświetloną rażącym go sztucznym światłem. Po chwili jego wzrok wzniósł się nieco wyżej, na ciemnogranatowe niebo, na którym niestety nie dojrzał gwiazd. - Nienawidzę miast. - mruknął cicho, odwracając się z powrotem w stronę brata - No to gdzie mieszka mój 'duży' braciszek? I kto to Angela? - zapytał, nie mogąc już dłużej okiełznać własnej ciekawości.
Susanoo mimowolnie wodził za nim wzrokiem, wciąż nie do końca wierząc w to, że ma przy sobie brata i na dodatek ucinają sobie całkiem normalną pogawędkę. O ile to pierwsze jeszcze jakoś przechodziło przez jego filtr rzeczy niemożliwych, to druga sprawa kompletnie nie mieściła mu się w głowie.
- Angela… to moja opiekunka – odparł krzywiąc się odrobinę, kiedy zobaczył jak Tsukiyomi z trudem powstrzymuje się od parsknięcia śmiechem. Tak, on… wielowiekowy bóg miał swoją opiekunkę. – Mieszkamy razem – odchrząknął nie chcąc wdawać się w większe szczegóły. Wyjaśni mu to wszystko w domu przecież, razem z Angelą. – Och to całkiem kawałek drogi stąd. Godzina jazdy metrem – wyjaśnił, zaraz się reflektując. – To taki rodzaj pojazdu. Przypomina trochę pociąg – spróbował mu odrobinę wyjaśnić, bo nie był pewien na jakim etapie jest Tsukiyomi. – Mieszkamy w domku jednorodzinnym. Jeden pokój jest wolny, więc będziesz mógł się tam ulokować. Jak zaczniesz zarabiać to dołożysz się do wydatków rodzinnych… pójdziesz też pewnie do szkoły, bo wyglądasz na maturzystę – żachnął się biorąc klucze w dłonie i delikatnie wypychając brata za drzwi sklepu. Zamknął go na wszystkie spusty i schował klucze do plecaka.
Rodzinne spotkanie, hehe, he e.e Nie pytać czemu się szczerzę, bo nikt nie rozkmini moich myśli xD Nie chcecie nawet wiedzieć, jak wyobraziłam sobie ich relacje *mózg wybuchł*. Jeśli przez przypadkowe wtargnięcie do sklepu można zdobyć chwilowo darmowe lokum, to ja się na to piszę ,3,
OdpowiedzUsuń