czwartek, 27 sierpnia 2015

Pytania czysto retoryczne

Niespodziewanie relaks Tadashiego został brutalnie przerwany głośnym pukaniem do drzwi. Zaraz potem do jego uszu doszedł słodki głosik i cichy chichot sprawczyni hałasu. 
- Dasiuuuuuu! Gotowy, czy nie, wchodzę! 
Drzwi do łazienki uchyliły się lekko, a do środka nieśmiało wsunęła się Koroshio. Wyglądała teraz o wiele lepiej, niż gdy rozstawali się pod łazienką. Marchewkowe włosy, które musiała wysuszyć jakiś czas temu, zaplecione miała w luźny warkocz. Na sobie miała duży, granatowy sweter i jeansy, a na stopach białe, puchate króliczki. Najzabawniejsze był jednak fakt, że dziewczyna odkąd weszła przez cały czas miała oczy zasłonięte wolną dłonią. - Masz tutaj ubranie. Wzięłam stare ubrania taty, jeszcze ze studiów, ale podejrzewam, że i tak będą za duże. Nie mam pojęcia co to, ale sweter jest przyjemny w dotyku.
- Na mnie wszystko będzie za duże - wymamrotał chłopak w pianę, chowając się bardziej pod wodę. Zerknął na nią kątem oka, a widząc, że zasłania oczy, z jego ust wyrwał się cichy śmiech, przez co zachłysnął się wodą. Jednak nie rzucił żadnej kąśliwej uwagi, nie chcąc jej urazić. Wyglądała po prostu bardzo słodko. Zwłaszcza w tym swetrze. Aż zapragnął patrzeć na nią cały czas. Chciał, aby nie wychodziła. - Dziękuję - dodał, kiedy złapał oddech. - Jesteś pewna, że się nie pogniewa?\
- Mój tato? No co ty. On to by oddał swoje ostatnie buty, gdyby ktoś go o to poprosił. Poza tym, tyle ma tych ciuchów, że nawet nie zauważy. - powiedziała z uśmiechem, łapiąc już za klamkę drzwi - Hmmm... Ale skoro będzie za duże, to może powinnam ci była od razu przynieść coś mojego. - zaśmiała się cicho, przez cały czas nie zdejmując dłoni z oczu - Miłej kąpieli, Dashi. Tylko nie siedź za długo, bo się skurczysz jak ubrania w praniu, a wtedy to już nawet moje ciuchy będą na ciebie za duże.
- Bardzo śmieszne... - burknął na pożegnanie. Kiedy zamknęła drzwi, postanowił wziąć jej słowa na nieco poważniej. Zaraz się wykąpał, oczyszczając rany, po czym wyszedł z wanny. Otulił się miękkim ręcznikiem, zbierając wodę z teraz już rozgrzanego ciała. Następnie powycierał dokładnie włosy i zerknął na ubrania. Co ja bym bez niej zrobił? Zapytał sam siebie, sięgając po ciuchy.
Po chwili do drzwi pokoju Rabićkówny dotarło pukanie. Chłopak najwidoczniej wykąpał się już i zgodnie z jej prośbą czekał pod drzwiami. W końcu ostrzegła go, że jeśli wejdzie bez pukania, nie ręczy za siebie. Uśmiechnął się pod nosem, wycierając raz jeszcze mokre kosmyki białym ręcznikiem. Po chwili do jego uszu doszło stanowcze proszę, któremu nie mógł i nie chciał się przeciwstawić. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Pokój Koroshio był dość duży i oczywiście jak cała reszta domu urządzona w stylu dalekiego wschodu. Było tu jednak coś, co mu się nie zgadzało, a mianowicie ogromny regał zajmujący niemal całą ścianę z mnóstwem wypełnionych po brzegi książkami półek. Jeszcze dziwniejszym widokiem była znajdująca się w rogu przy oknie sztaluga. 
- Jak się czujesz? - z rozmyślań wyrwało go pytanie samej właścicielki. Dziewczyna siedziała po turecku na dużym łóżku z baldachimem, ściskając w rękach kubek z jakimś gorącym napojem. Obok niej na tacy stały dwa talerze z jeszcze parującymi pierogami i drugim kubkiem, za pewne dla niego. - Chodź. Siadaj. Babcia przyniosła nam jedzenie na górę. Sama poszła do domu. Uznała, że ma się już kto mną zająć. A poza tym musiała coś pilnego jeszcze załatwić.
- Ciekawe kto to taki - wywrócił oczyma, siadając obok dziewczyny. Jej wyczulony zmysł powonienia z całą pewnością odkrył, że chłopak użyczył sobie jej truskawkowych pachnideł. Nawet cudowna woń ciepłych pierogów nie mogła zakryć tego zapachu. Odłożył ręcznik na bok i raz jeszcze rozejrzał się po pokoju. - Wow - stwierdził krótko, wpatrując się w regał pełen książek. Zdecydowanie to przykuło jego uwagę najbardziej. - Lubisz książki? - Zapytał, uważając na słowa. Wolał nie używać słów, które mogłyby bezpośrednio nawiązać do jej wady wzroku, choć i tak pewnie to robił, nieświadomy. Kiedy siedział tylko z Koroshio, pewien, że nikt nagle nie zakłóci ich rozmowy, czuł się spokojny. I odprężony, dlatego bez krępacji sięgnął po kubek i upił łyk napoju, chcąc odkryć, czym on jest.
- Uważaj, gorące! Nie oparz się. - krzyknęła gwałtownie dziewczyna, słysząc jak chłopak podnosi kubek - Jeszcze by tego brakowało. Jednego dnia poparzony, przemoczony do suchej nitki i... - Nie skończyła zdania. Umilkła, przygryzając lekko dolną wargę. Chciała z nim porozmawiać o tym, co się stało na ulicy i zamierzała to zrobić jak najszybciej. Uznała jednak, że teraz byłoby to zdecydowanie za wcześnie. - Lubię czytać, jeżeli to miałeś na myśli, choć same książki też lubię. Ładnie pachną. - zaczęła, odpowiadając na jego pytanie, a przy okazji zmieniając szybko temat - Niestety trudno znaleźć w Polsce książki dla mnie, a jeżeli już jakieś są, to tanio niestety one nie kosztują. Choć moi rodzice i tak na mnie nie oszczędzają. Ale to nic. Lubię też jak ktoś inny mi czyta. - dodała, uśmiechając się do niego.
- Domyśliłem się - westchnął. Trzymał kubek ostrożnie, za brzegi, racząc się zapachem herbaty... bardzo lubił herbatę. Wręcz ją uwielbiał. Niestety, w swojej kamienicy posiadał jedynie rdzewiejącą puszkę pełną starych torebek, bardzo taniej zresztą herbaty. A ten napar pachniał intensywnie, a zarazem delikatnie... z pewnością napój ten cieszył więcej zmysłów niż tylko ten węchu. Nie mógł się doczekać, aby jej spróbować, jednak wziął sobie ostrzeżenie dziewczyny do serca. - Nigdy nie byłem za granicą, więc nie wiem, jak wygląda sprawa w innych krajach, jednak... domyślam się, że musi być ciężko. I ciągle zastanawiam się, skąd twoi rodzice mają na to wszystko pieniądze... muszą cię naprawdę bardzo kochać - stwierdził w końcu. Doszedł również do wniosku, że Koroshio ani razu nie zapytała go o jego rodzinę... co nawet go cieszyło. I nadal nie zaczęła tematu, który pewnie teraz drążył pokaźną dziurę w jej myślach. 
- Wiesz, nie mam rodzeństwa. Jestem jedynaczką, czyli oczkiem w głowie i całym światem moich rodziców, jak mi kiedyś powiedziała babcia. Mój tato ma jakąś własną firmę, którą przekazał mu dziadek. Nie wiem co dokładnie robi, ale jak widać mu to wychodzi. - powiedziała, upijając łyk herbaty. Przez dłuższą chwilę trzymała w ustach gorący płyn, napawając się nie tylko jego zapachem, ale również i smakiem, a przy okazji rozgrzać się jeszcze nieco - Powiedz mi coś o sobie. Ty o mnie wiesz już prawie wszystko, a ja o tobie kompletnie nic. Chyba nie jesteś jakimś seryjnym mordercą, co? - zażartowała, chcąc rozładować nieco atmosferę. Prawda była taka, że już od dłuższego czasu chciała się o nim czegoś więcej dowiedzieć, ale miała nadzieję, że sam coś jej powie. Najwyraźniej jednak nie należał do zbyt wylewnych, przez co tak długo zastanawiała się, nim w końcu zadawała mu pytanie.
Czarnowłosy słuchał jej uważnie, dmuchając we wrzątek, by po chwili odrobinę się napić. Herbata naprawdę uraczyła jego podniebienie, choć jak na jego gusta, powinien wsypać tu co najmniej z pół torebki cukru. Uwielbiał słodkie rzeczy. A posłodzona herbata... mógłby upijać się tym nektarem bogów godzinami, a nawet dniami. Czasami tak robił. Prośba rudowłosej całkowicie zbiła go z tropu. Wiedział, że prędzej czy później podobna sytuacja nastąpi, jednak nie przygotował się na nią ani trochę... nie pozostało mu więc nic, jak powiedzieć prawdę. No cóż, z niewielką domieszką kłamstwa.
- O sobie? Cóż... nie jestem mordercą, a już na pewno nie seryjnym - wymamrotał pod nosem. - I raczej na takiego nie wyglądam. Prędzej na mordowanego niż mordującego... - wyjaśnił z niejakim zażenowaniem, co chwila upijając trochę z kubka. - Mam dziewiętnaście lat i rzuciłem szkołę rok temu... wtedy właśnie przeprowadziłem się do Warszawy. Głównie to pracuje w różnych miejscach... najczęściej jako kelner w barach dla typowych pijaczyn, a przynajmniej próbuję pracować. No i... mieszkam sam - dodał. Większość z tych rzeczy stanowiła prawdę, o ile prawdą można to było nazwać. 
Dziewczyna przez cały czas uważnie go słuchała. Nie przerwała mu, ani jeden raz, choć tak bardzo ją korciło, by się wyłamać i zadać pytanie. Postanowiła jednak poczekać do końca, obsypując go potem kolejną dawką swojej niepohamowanej ciekawości. 
 - Dlaczego rzuciłeś szkołę? Po co tutaj przyjechałeś? Masz tu kogoś? Jeżeli tak, to czemu mieszkasz sam? Chcesz być sam? - zapytała, ostatnie pytanie zadając zdecydowanie ciszej, bojąc się, że odpowiedź będzie twierdząca - Uhm... Wybacz. Zadaję za dużo pytań, ale wiesz... Uhm... Nie ważne. Nie musisz odpowiadać.
Jednak jej rozmówca jedynie pstryknął ją palcem w nos. Nie irytowała go to, wręcz przeciwnie, ani nie krępowało. Uznawał to za naprawdę urocze i... całkiem miłe. To, jak bardzo się nim interesowała.
- W porządku - powiedział z lekkim uśmiechem na twarzy. - Jeżeli naprawdę cię to ciekawi, to nie mam nic do ukrycia... akurat tobie jestem w stanie opowiedzieć wszystko o sobie. - Jestem sam... - zaczął cicho. - I... bycie samotnym na dłuższą metę jest całkiem fajne i raczej polubiłem to, dopóki człowiek nie zaczyna wariować. Przeprowadziłem się tutaj, ponieważ... ponieważ miałem już dość mojego życia - podrapał się po karku, wpatrując w ciemny płyn w swoim kubku. - Tak, chyba dlatego... Jestem już dorosły, uznałem, że nie potrzebuję wciągać się w coś takiego jak państwowa edukacja... radzę sobie dobrze i bez wykształcenia.
- Szkoda... Koroshio posmutniała nieco słysząc jego słowa. Nie wiedziała czego się spodziewała. Po prostu nie sądziła, że ktoś mógł wybrać i lubić to, czego ona nienawidzi, a na co została skazana. Westchnęła cicho, przyciągając kolana do piersi i obejmując ramionami nogi. - Lubisz ciastka, Dashi? - spytała po chwili, chcąc przerwać dziwną ciszę, która zapanowała między nimi.
- Lubię - odparł, popijając herbatę, a po chwili odłożył ją na szafkę. Legł w tył, kładąc się na łóżku tuz przed nią. Spojrzał na nią z dołu, nieco skrępowany tą nagłą ciszą. Przekrzywił głowę, patrząc na jej smutną buźkę. Zastanawiał się, co było tego powodem. - Powiedziałem coś nie tak? - Zapytał, całkowicie poważnie. Miał wrażenie, że ją rozczarował... ale przyczyna tego owiana została tajemnicą, którą właśnie próbował odkryć. - Nie tego... się po mnie spodziewałaś, co...?
- Nie. Nie przejmuj się mną. Jestem po prostu tylko trochę zmęczona. Wiesz, po tym co się... - Po raz kolejny ugryzła się w język, bojąc się zaczynać rozmowę o ich nieprzyjemnym spotkaniu w uliczce. Nie wiedziała dlaczego ten temat był dla niej tak wielkim taboo. Przecież nigdy nie miała problemu z zadawaniem pytań. Teraz jednak było inaczej. Czuła, że Dashi nie mówi jej prawdy, robiąc to jednak z jakiegoś ważnego powodu. - Jeżeli masz ochotę, w szafce nocnej powinnam mieć pudełko, a w nim jeszcze kilka ciastek. Częstuj się śmiało. - dodała, siląc się na uśmiech.
Wówczas poczuła, jak jego delikatna dłoń dotyka jej policzka, a następnie delikatnie głaszcze go opuszkami palców. Z pewnością należało to do jednych z przyjemniejszych doświadczeń dzisiejszego dnia. 
- Jeśli jesteś zmęczona, to kładź się - powiedział z wyraźnie wyczuwalną troską w głosie. Przybrał naprawdę miłą i ciepłą barwę, przyjemną dla uszu. Relaksującą. - Powinnaś odpocząć. Należy ci się. Jeśli chcesz, to pójdę już. No chyba, że wolisz, żebym został... w takim razie mogę być twoim prywatnym seryjnym mordercą, na wypadek, gdyby ktoś próbował zakłócić twój sen.
Koroshio zadrżała, czując na policzku ciepłą dłoń chłopaka. Nie spodziewała się takiego gestu z jego strony, ale to nie zaskoczenie wywołało u niej taką reakcję. To przez dziwny prąd, który przeszedł z opuszków palców bruneta na jej skórę, rozprzestrzeniając po całym jej ciele przyjemne ciepło. Nie potrafiła wytłumaczyć tego, co działo się w jej brzuchu, gdy jego nadzwyczaj ciepły i przyjemny głos zaczął pieścić jej uszy. To uczucie było dla niej zupełnie obce, ale równocześnie niezwykle przyjemne. 
- Nie. - powiedziała, łapiąc go za rękę i splatając swoje palce z jego - Nie chcę. Wolę, żebyś został jako Tadashi. Tajemniczy chłopak, którego poznałam na ławce nad rzeką i którego lubię na tyle mocno, że nie odbiorę mu jego sekretów. - dodała, opierając głowę na poduszce i wyciągając się na łóżku, przez cały czas trzymając go za rękę - Nie wiem jak wytłumaczę cię przed rodzicami, ale nie chcę, żebyś poszedł. Chyba wolno mi choć raz być samolubną.
- Wiesz co ci powiem? - Uśmiechnął się lekko. Odczuł przemożną ochotę położenia się obok rudowłosej, ale to było już za dużo. O wiele za dużo. Dlatego cieszył się jedynie dotykiem jej dłoni, siedząc obok. - Przy mnie możesz być samolubna zawsze. Nie przeszkadza mi to. I wiesz co? Bardzo to lubię - rzekł, zerkając na nią kątem oka, a potem przenosząc wzrok na teraz już jedynie lekko ciepłe pierogi. - Mam nadzieję, że twoja babcia nie pogniewa się, jeśli ich nie zjemy.
Parsknęła cichym śmiechem, powstrzymując chichot. Mimo to musiała przyznać, że i tak pozwalała sobie przy nim na więcej niż przy innych. Choć znała go tylko dwa dni, czuła się przy nim niezwykle swobodnie, jakby znali się całą wieczność. 
- Nie... Nie ona. Poza tym, zawsze możemy poprosić o pomoc Mihno. Na pewno się ucieszy. 
 To był naprawdę długi dzień. Nastolatka czuła jak oczy jej się powoli zamykają. Ale nie chciała jeszcze iść spać. Nie mogła. Musiała coś jeszcze zrobić. Poprosić go o coś co zawsze chciała zrobić. W końcu pozwolił jej być samolubną, wręcz nawet i do tego namawiając. - Dashi... - zaczęła cicho - Pytanie czysto teoretyczne. Obraziłbyś się, gdybym cię zapytała, czy byś mnie przytulił?
Czarnowłosy odsunął jej kubek dalej, aby przypadkiem nie spadł z szafki. Czy obraziłby się, gdyby o to zapytała? Raczej nie, przynajmniej tak myślał. Delikatny uśmiech ani na chwilę nie schodził z jego twarzy. Nie w jej towarzystwie. Nie po takim dniu, kiedy czuł się i wyglądał, jakby go walec przejechał, a mimo wszystko, mógł wywołać na jej twarzy uśmiech.
- Też mam do ciebie pytanie czysto retoryczne - powiedział cicho, wręcz szeptem, wsuwając się na łóżko tuż obok niej. - Obraziłabyś się, gdybym to zrobił? - Zadał pytanie, jednak nie czekał na pozwolenie. Po prostu ją objął, wciskając się w poduszkę, a jej w zamian za to użyczył swojego ramienia.  
- Skoro jest czysto retoryczne, w takim razie nie powinnam, na nie odpowiadać, prawda? - szepnęła, a na jej twarz wkradł się uśmiech pełen szczęścia. Lekko zadrżała. Przyjemny prąd i ciepło znów rozeszło się po całym jej ciele, wraz z jego dotykiem. Nie zastanawiając się nad tym ani trochę, bez krępacji wtuliła się w niego. - Wiesz... Jesteś... Jesteś pierwszy. Jeszcze żaden chłopak mnie tak nie przytulał. - dodała, nieco zaspanym już głosem na wpół śpiąc. Po czym nie zaczekawszy nawet na jego reakcję, zasnęła.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz